Preparaty multiwitaminowe dla psa - remedium na wszystko?
W tym artykule skupiam się przede wszystkim na psach. Nie mniej jednak kwestia multiwitamin i ich stosowania dotyczy również Ciebie i naszego “ludzkiego podwórka”.
Nie da się ukryć, że preparaty te dostępne są niemal wszędzie. Można je kupić w gabinecie weterynaryjnym, ale bez problemu preparaty multiwitaminowe znajdziesz: w przypadku ludzi – w hipermarketach, w idealnym dla nich miejscu obok fajek i gum do żucia a w przypadku psów w byle sklepie zoologicznym.
Są powszechnie dostępne i powszechnie stosowane.
Bo przecież witaminy to samo zdrowie.
Zastanawialiście się jednak, dlaczego “wśród zwykłych obywateli” panuje tak powszechna wiara w to, że preparat multiwitaminowy dla psa ( i dla nas) to niemal niezbędny składnik codziennej diety a jednocześnie żaden szanujący się profesjonalista nie proponuje ich w swoich zaleceniach?
Poważnie. Mówię o “prawdziwych” dietetykach a nie kumplu z siłowni. Mówię o osobie, do której pójdziesz po poradę z cukrzycą, chorobą nerek, chorobą serca, hashimoto, wstaw cokolwiek. Mówię o osobach, które przed zaleceniem Ci czegokolwiek rzucą okiem na Twoje badania i ocenią stan zdrowia.
Od lat zajmuję się dietetyką i dietoterapią ludzi i psów. Drążę temat żywienia ucząc się od największych autorytetów w tym temacie. Siedzę w badaniach naukowych, śledzę nowinki. Moje półki uginają się od książek, mniej i bardziej naukowych a w żadnej z nich nikt nie radzi: “łykaj multiwitaminy”!
Powtórzę, nie znam żadnego szanującego się żywieniowca, który w ramach konsultacji poleciłby swojemu podopiecznemu multiwitaminy. Podobnie rzecz ma się w przypadku psów.
Owszem, wetknie Ci je marketingowiec dowolnego sklepu internetowego.
Wetknie Ci je przedstawiciel handlowy dowolnej marki, jej dystrybutor, ktoś, kto zza biurka “dietetyka” postanowił w ramach konsultacji wciskać produkty dostępne “tylko u siebie”.
Podobnie zaczyna się dziać również na “psim podwórku” i coraz częściej doradztwo żywieniowe ogranicza się do bardzo ogólnikowych rad i wciskania multipreparatów jako odpowiedzi na wszystko.
Niestety, to nie takie proste.
A już na pewno nie jest proste, gdy zmagasz się z dowolnym problemem zdrowotnym. Nie ważne, czy własnym, czy psa.
Czym jest preparat multiwitaminowy dla psa?
Uściślijmy. Terminem multiwitamina określa się preparaty, które w składzie zawierają szereg witamin i minerałów jednocześnie. W skrócie nazywa się takie preparaty multiwitaminą, gdyż preparat multiwitaminowo-multimineralny jakoś rynkowo się nie przyjął 😉
Innymi słowy nie mówimy tu o preparacie A+E czy D+K, ale o wszystkomających i wszystkouzupełniających misz-maszach.
Dlaczego sięgacie po preparat multiwitaminowy dla psa?
Z moich obserwacji i przesyłanych do mnie ankiet wyłaniają się trzy grupy ludzi, którzy sięgają po preparaty multiwitaminowe, czy to dla siebie, czy dla psa.
Świadomi
Pierwsza grupa wierzy, że aktualnie ilość składników odżywczych w pożywieniu jest tak niewielka w porównaniu z przeszłością, że łykanie tych preparatów jest niezbędne, bo nie mamy dzisiaj szans zapewnić sobie optymalnych ilości minerałów i witamin w ramach posiłku. Osoby te starają się odżywiać dobrze, próbują racjonalnie i z głową podchodzić do jedzenia, potrzeb swoich i potrzeb swojego psa, ale gdzieś z tyłu głowy tkwi przekonanie, że to za mało, że trzeba coś uzupełnić, by nie wpaść w niedobory. A te, mimo całego włożonego w żywienie wysiłku, są w ich przekonaniu pewne i szeroko zakrojone, stąd pada wybór na preparaty o równie szeroko zakrojonym składzie.
Błądzący
Druga grupa jest świadoma, że popełnia błędy żywieniowe. Na ludzkim podwórku – tu wpadają wszyscy, którzy doskonale wiedzą, że odżywiają się kiepsko, nieregularnie, być może nie potrafią sobie odmówić żywności przetworzonej, być może nadużywają produktów wpływających i zaburzających wchłanianie.
Na psim podwórku – trafisz w tą grupę, jeśli wiesz, że sucha karma nie jest najlepsza, ale jest dla Ciebie najwygodniejsza i nie chcesz z tego rozwiązania rezygnować. Umieszczę Cię tu również, gdy przestawiłeś psa na żywienie domowe, ale cały ten ambaras z liczeniem, proporcjami to dla Ciebie za dużo. Wilk nie liczy, wilk zjada, co upoluje, blablabla. Czy “ludzkie” czy “psie” podwórko w tej grupie łączy to samo: przekonanie, że mała tabletka naprawi ewentualne błędy i zasypie doły popełnione złymi wyborami.
Ja tam nie wiem, nie znam się.
Trzecia grupa daje multiwitaminy, bo wszyscy dają, więc raczej i im nie zaszkodzą. Nie ma w tym żadnego przesłania ani drugiego dna. No po prostu biorą. Często osoby z tej grupy na pytanie: “dlaczego to podajesz”, odpowiadają: “nie wiem”. Bo ktoś znajomy też daje swojemu psu, bo wyskoczyło w sklepie, bo ktoś na fejsie zachwalał i uznano “a co tam”. Grupa “daję, bo na pewno nie zaszkodzi” jest w moich zbiorach całkiem liczna.
Czy preparat multiwitaminowy dla psa zaspokoi Wasze potrzeby?
Zacznijmy od końca – trzecia grupa daje, bo daje. Ich potrzebą jest dawać to, co dają “wszyscy”. W takim kontekście zostaje osiągnięty pewien spokój ducha, poczucie spełnionego obowiązku. Czy jednak w są tu zaspokojone jakiekolwiek potrzeby organizmu? Nie bardzo, bo te potrzeby nie zostały w ogóle rozpoznane. Nie mogły więc zostać zaadresowane prawidłowo dobranym suplementem.
W drugiej grupie mamy myślenie życzeniowe. Niestety kiepska dieta posypana multiwitaminami, jak brokatem, może i nabrała połysku, ale jak podejdziesz bliżej i pochylisz się nad talerzem, to i tak zauważysz, że coś tu śmierdzi.
Za chwilę temat rozwinę, ale w tym momencie ważne jest jedno – multiwitamina nie uratuje nieprawidłowej diety ani na Twoim talerzu, ani w misce psa. Co gorsze, w wielu przypadkach pogłębi nierównowagę między składnikami odżywczymi wpędzając wasze ciała w jeszcze głębszą dysfunkcję.
Z pierwszą grupą, tą świadomą, mam faktyczny problem. Z reguły panuje w niej bardzo silne przekonanie, że podawanie preparatów multiwitaminowych jest niezbędne i początkowo ciężko jest to przekonanie przełamać. Największym krokiem milowym we współpracy z takimi osobami jest moment, gdy zrozumieją, że nie zawsze suma dobrych witamin daje dobry produkt multiwitaminowy. Potem już idzie nam z górki.
SKĄD BIERZE SIĘ PRZEKONANIE, ŻE PIES POTRZEBUJE MULTIWITAMIN?
podstawy dla zakorzenienia idei multiwitaminy, jako elementu niezbędnego
w jadłospisie. To nie wzięło się z powietrza.
Wielu ludzi zmaga się z niedoborami, często nieuświadomionymi latami. Wiele psów także zmaga się z niedoborami. Praktycznie na 99% jestem pewna, że jeśli Twój pies jest żywiony karmą suchą lub jakimkolwiek rozwiązaniem komercyjnym, to ma niedobory witamin i minerałów. I niemal na 99,9% ma niedobory poszczególnych aminokwasów, ale dziś nie o nich. Nie ważne czy dajesz czapi za grosze czy jakiegoś friza za 5 stówek. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że niedobory na tej karmie wystąpią. Różnicą jest, jak głębokie i czy zauważysz je w ciągu roku czy gdy pies zacznie lawinowo się sypać po przekroczeniu wieku 7-8 lat.
ZBILANSOWANE POŻYWIENIE – CZYŻBY?
Wynika to rzeczy banalnej – do “dowitaminizowania” karm używany jest premiks witaminowo- mineralny a jego ilość nie jest dobierana optymalnie dla Twojego psa, jego rasy, do masy, wieku i aktywności a jest uśredniona. Na naszym rynku karmy dla psów muszą spełniać wymagania FEDIAF a te określają minimalną ilość witamin i minerałów, jaka powinna być zawarta w pokarmie.
Pierwsza rzecz – ilość MINIMALNĄ a nie OPTYMALNĄ. To olbrzymia różnica.
Jeśli na karmie nie ma adnotacji, że została zbilansowana optymalnie,
zgodnie z zaleceniami NRC – no cóż, peszek.
Druga rzecz – ilość dostępną w POKARMIE a nie ilość jaką z pokarmu następnie przyswoi pies. A z tym przyswajaniem bywa różnie.
Spora część opiekunów może mieć więc rację podejrzewając, że ich pies ma niedobory.
Pytanie zatem brzmi, czy posypanie posiłku multiwitaminą jest w stanie
wprowadzić Twojego psa w stan równowagi? Krótka odpowiedz – NIE.
Jak tyje, to dawaj mniej, jak chudnie – dosyp więcej
Kolejną kwestią jest gęstość energetyczna karmy – jeśli nie dopasowaliście jej do potrzeb swojego psa i jego wagę regulujecie dosypując lub zabierając mu coś z miski, to robicie psu duże kuku.
Przyjmuje się przy formułowaniu karm najczęściej jeden poziom aktywności psa i najczęściej w karmach bytowych jest to współczynnik aktywności na poziomie 85-95. To stosunkowo niska aktywność. Poniżej mamy niemal już głównie śpiących seniorów z aktywnością na poziomie 70-80. Za to 99% psów, które przewijają się przez moje ręce kwalifikuje się po analizie do przedziału 100-110. Bardzo młode psiaki, psy mega aktywne i trenujące ( jeszcze nie zaprzęgi) to pułap 110-125. I psy sportowe z aktywnością 130 i wyżej.
Tu mowa o zdrowym metabolizmie, ten u psów również w wyniku problemów zdrowotnych może zostać rozregulowany.
Ktoś produkując karmę przewidział, że jego karma dawkowana w ilości 100g zapewni wszystko psu, który waży 5 kg. A Twój 5kg na tym tyje, więc tniesz i zamiast 100g dajesz 70g. 30% przewidzianego posiłku mniej… i CO JAKOŚ WYPADA WAM Z GŁÓW: 30% witamin i minerałów mniej!!
Sypiesz więcej, bo akurat Twój ancymonek chudnie? Problem w tym, że bardzo łatwo w ten sposób dodać psu kalorii, ale również zwiększasz ilość wszystkiego w sposób proporcjonalny. Niestety, jest wysoce prawdopodobne, że w ten sposób zaburzysz proporcje i wchłanianie minerałów i witamin. Musisz bowiem zrozumieć, że zapotrzebowanie na witaminy i minerały nie rośnie liniowo wraz z zapotrzebowaniem na kalorie ani liniowo nie spada, gdy zapotrzebowanie na energię słabnie.
Przykład:
- pies, waga 35kilo, senior, praktycznie aktywność na poziomie “tryb osiadły”, współczynnik 70. Ten pies potrzebuje 1000kcal/dziennie i mniej więcej:
wapń: 1870mg
magnez: 283,48mg
cynk: 28,78mg
miedź: 2,88 mg
wit E: 119 ug
jod: 425 ug - pies, waga 18kilo, młody dorosły, aktywny, ale nie przesadzajmy, współczynnik aktywności 110. I co? TEN PIES TEŻ POTRZEBUJE 1000kcal/dziennie!! Ale w jego przypadku:
wapń: 1136,05
magnez: 172mg
cynk: 17,48mg
miedź: 1,75mg
wit E 113ug
jod 258 ug
I teraz pomyślcie o tym, że wasz młodzik zaczyna siadać na laurach. Jeszcze nie mówimy o seniorstwie, ale powiedzmy, że minął mu pierwszy wigor poszczenięcy i z poziomu aktywności 110 wpada w przeciętne 90. Więc tniesz mu kalorie na 800 ( bo tyle mniej więcej po zmianie potrzebuje). Rzecz w tym, że dostarczane witaminy i minerały też tniesz o 20% wraz z porcją a zapotrzebowanie na nie zasadniczo się nie zmieniło.
Nie ma na rynku multiwitamin, które to wyprostują.
A co z żywieniem domowym?
Tu również nie jest różowo, chociaż nie równie źle. Wprawdzie nawet książki opisujące żywienie psów zdrowych wskazują na konieczność używania suplementów i preparatów mineralnych czy witaminowych, to w praktyce masa ludzi sobie z tym nie radzi. No i niemal każdy ignoruje fakt, który opisałam powyżej – wpływ zmieniającego się zapotrzebowania na kalorie a zapotrzebowanie na mikro i makro składniki.
Przez ostatnie 7 lat przewinęła się przez moje ręce masa Opiekunów przekonanych, że szukamy igły w stogu siana, bo ich pies żywiony jest barfem/preyem, 8/1/1, cokolwiek. I dieta na bank wymiata.
Audyt ich diet w cyklu dni, tygodnia oraz miesiąca mimo przekonania, że wszystko robią, jak należy wykazał mniejsze lub większe niedobory. Najczęściej dotyczą witaminy E, cynku, omeg, jodu i manganu. Rzadziej, ale nadal często – żelaza, miedzi, cynku, wapnia, fosforu i ich wzajemnego układu.
Co zresztą nie dziwi, bo większość tych ogólnikowych książkowych zaleceń dotyczy zwierząt zdrowych. A ta optyka nie ma w ogóle zastosowania, gdy cokolwiek idzie nie tak. Z drugiej strony, niedobory powyższych są najłatwiej zauważalne.
Więc tak – przekonanie, że Was pies ma niedobory nie bierze się z powietrza. Problem w tym, że multiwitaminy tego problemu nie rozwiążą.
Powodów jest kilka
Preparaty multiwitaminowe dla psa, ale również te dla ludzi SĄ PROJEKTOWANE POD OCZEKIWANIA SPOŁECZNE a nie pod rzeczywistą potrzebę a tym bardziej niedobory.
Liczy się slogan, który można sprzedać. Wartość, którą można obiecać.
Przykład? Proszę bardzo! Media bębnią, że w naszej szerokości potrzebujemy witaminy D i jest ona często faktycznie niedoborowa w naszej populacji. Stała się ona obowiązkowym składnikiem preparatów multi acz w ilościach takich, że często równie dobrze mogłoby jej nie być wcale. Dlaczego? Bo rekomendowane dawki są zdecydowanie wyższe a tym samym droższe i wpłynęłyby na cenę całego produktu. Więc niby w multiwitaminach ona jest, lecz w dawkach, które są… bezużyteczne.
Przykład z “psiego podwórka”? Parę lat temu świat ludzi obiegła informacja, że witamina C musi być lewoskrętna, bo inaczej jest nic nie warta. A lewoskrętna leczy wszystko, w przeciwieństwie do tej, która skręca się przeciwnie i nie leczy nic.
Hasło LEWOSKRĘTNA WITAMINA C biło rekordy popularności i wyszukiwań. Umieszczenie informacji o lewoskrętności dodawało plus 100 do fejmu i podbijało sprzedaż. I wydawać by się mogło, że dziś na ludzkim podwórku wszyscy już wiedzą, jaką marketingową ściemą było wymyślenie lewoskrętnej witaminy c.
Ale rynek psich supli reaguje na ludzkie nowinki z lekką obsuwą, więc do dziś dnia na stronie “kuszącego nazwą” sprzedawcy supli dla zwierząt znajdziecie informację, że “świeżo zmielony owoc dzikiej róży jest najbogatszym źródłem wysoce przyswajalnej, aktywnej biologicznie, lewoskrętnej witaminy C.” Śmiech na sali. Ale przynajmniej śmiech to zdrowie, więc tyle naszego.
Przypisywanie suplementacji nieistniejących właściwości ma się jak widać dobrze. Wyjaśnijmy osobom, które nie w temacie raz na zawsze, że nie ma czegoś takiego jak witamina C lewoskrętna. A na dodatek kwas L-askorbinowy, który jest nazywany przez niedouków lewoskrętną witaminą C, skręca światło spolaryzowane W PRAWO 🙂 🙂 Po prawdzie ta super “lewoskrętna witamina C” okazuje się prawoskrętną. Chichot nauki, ale ludzie łykają takie “marketingowe” frazy, jak pelikany.
To przykład dla rozluźnienia atmosfery, ale idźmy dalej.
Preparaty multiwitaminowe dla psa, ale również te dla ludzi powołują się na właściwości poszczególnych witamin, ignorując fakt, że pewne właściwości pojawiają się wraz z konkretnym dawkowaniem.
Problem w tym, że w naszym i psim organizmie możemy mieć:
- stan niedoboru danej witaminy/minerału;
- stan nadmiaru danej witaminy/minerału;
- niedobór wynikający z nadmiaru czegoś innego;
- nadmiar wynikający z niedoboru czegoś innego;
Jeśli na starcie masz za dużo żelaza, przez co zaburzone są proporcje miedzi i cynku, lub na starcie masz za dużo miedzi, przez co cynk i żelazo nie wchłania się optymalnie, to jaki sens ma podawanie preparatu zawierającego w sobie te trzy składniki w sztywnej proporcji?
Preparaty multiwitaminowe dla psa, ale również te dla ludzi z założenia słabiej się wchłaniają właśnie dlatego… że są multiwitaminowe.
Na psim ryneczku wszyscy zdajemy sobie sprawę z wagi wapnia w diecie psa. Wiadome jest powszechnie, że wapnia psy potrzebują więcej jak ludzie (proporcjonalnie do masy ciała) a żeby było trudniej, to musi on pozostać we właściwych relacjach z fosforem.
Więc wapnia sypie się do supli sporo. Zdecydowanie gorzej wygląda rzecz z jodem, cynkiem, miedzią, żelazem czy selenem. Rzadko kiedy znajduję w preparatach właściwe ilości manganu a już na pewno nie znalazłam jeszcze preparatu, który zapewniałby właściwe relacje między wszystkimi liczącymi się graczami. Zawsze czegoś za mało albo za dużo. Zawsze niewłaściwe sąsiedztwo – w końcu mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć, że wiele z minerałów konkuruje ze sobą o wchłanianie. Zatem z założenia preparat wieloskładnikowy wchłania się gorzej właśnie z uwagi na bogaty skład.
Preparaty multiwitamiowe dla psa mają absurdalne dawkowanie.
A Wy jako opiekunowie macie wierzyć, że ta kapsułka pozwoli zapobiec niedoborom w obu tych przypadkach?
Preparat multiwitaminowy dla psa w chorobie?
Powiem tak – nie używam, nie polecam, jestem na nie.
Już wyjaśniam dlaczego.
Na takim bardzo ogólnym poziomie choroby możemy podzielić na te:
- wynikające lub związane z niedoborem;
- wynikające lub związane z nadmiarem;
I nie chodzi tu tylko o witaminy czy minerały.
Mamy schorzenia związane np: z niedoborem kwasu żołądkowego lub jego nadmiarem. Nawet jeśli ten nadmiar jest pozorny i wynika tylko z tego, że w danym momencie chcemy zaleczyć śluzówkę żołądka a to leczenie opóźnia typowe żołądkowe, kwaśne środowisko. Mamy schorzenia układu trawiennego wynikające z nadmiaru lub niedoboru enzymów. Możliwy jest nadmiar lub niedobór żółci. Możliwe jest nadmierne wchłanianie lub zaburzenia wchłaniania. Coś może działać za szybko a coś za wolno.
Każdy proces zachodzący w organizmie wymaga konkretnych witamin i minerałów do prawidłowego działania. I zarówno nieobecność jednych substancji jak i nadmiar innych prowadzi do zaburzeń funkcjonowania.
Strzelanie na ślepo i sypanie na ten chorobowy chaos multiwitaminy ma nikłe szanse powodzenia.
Psom (i ludziom też) w głębokich niedoborach warto wprowadzić minerały w formie chelatowanej. Tak bardzo ogólnie – wchłaniają się lepiej i jest mniejsze ryzyko wzajemnie hamujących interakcji między nimi. Można rzec, że taka forma pomoże szybciej wrócić do normy.
Ten “plus” staje się jednak minusem, gdy schorzenie jest “pogarszane” przez nadmiar minerałów/witamin.
Taki przykład
A przykładem będzie częsta w wieku seniorskim choroba dotykająca nerki – niewydolność.
W zdrowym, stabilnym organizmie nerki regulują wywalanie wszystkiego, co nam zbędne. Stąd o wielu witaminach i minerałach myśli się jako o bezpiecznych, bo… co za dużo, to i tak się wysika. Nasze ciała sobie radzą, nadmiary też nie są toksyczne.
Niewydolność nerek wykrywa się jednak, gdy ponad 70% narządu odmówiło współpracy. 70% nie pracuje, jak należy. W takiej sytuacji nadmiar czegokolwiek, nawet najlepszych i opisywanych jako najzdrowsze składników, jeśli tylko jest w nadmiarze i musiałby być w normalnych warunkach bezszelestnie zneutralizowany, to w warunkach choroby zmusza do nadmiernego wysiłku narząd, który już ledwie zipie.
We wrześniu zgłosiła się do mnie pani z psem z niewydolnością nerek. Pies był na suchej karmie (wielki błąd), dodatkowo był suplementowany preparatem wapnia. Ktoś pani z jakiegoś niewyjaśnionego powodu polecił węglan wapnia, ale ktoś inny, również z niewyjaśnionego powodu napisał, że skorupki są lepsze, więc pani ignorując zawartość fosforu w skorupkach, sypała “dla zdrowia” jedno zamiast drugiego. Nie wiadomo do dziś po co, ale sypała…
Piesek spożywał ok 0,5 litra wody dziennie, zwykłej kranówki, która w rejonach tej pani zawierała ok 100mg magnezu na litr. Do tego pani podawała magnez w formie tabletki (bo serce) oraz multiwitaminy dla psa, dla zdrowotności. Multiwitaminy zawierały i wapń, i magnez, i fosfor, i całą resztę.
Wyniki krwi psa pokazywały jasno, że jest bazjel. Ale to nic, bo dodatkowo, z uwagi na nerki, pies otrzymywał ringera (czyli wapń, potas, sód) w formie kroplówki. Codziennie.
Bajzel zaczął zagrażać życiu.
Long story short… zmiana karmy z sucharów na domowe poprawiła nawodnienie psa na tyle że w pierwszym etapie kroplówki zostały zmniejszone, potem odstawione. ZUPEŁNIE.
Z uwagi na kroplówki wszystko, co pani podawała, zostało wywalone, ku wstępnemu oburzeniu, ale potem, z tygodnia na tydzień, było już łatwiej. Pies został też przestawiony na wodę źródlaną, by maksymalnie przejąć kontrolę nad ilością dosłownie wszystkiego, co do jego organizmu trafia.
Sama dieta – nic wybitnie nowatorskiego, ale na starcie wapń był na poziomie ledwie 30% RA, bo ringer. Wraz z odstawieniem ringera podnieśliśmy wapń i fosfor w diecie do optymalnego dla psa poziomu.
Bajzel znikł. Wyniki krwi i moczu stabilne. Pies przybrał na wadze, poprawiła się sierść, wrócił wigor. Choroba jest, ale opanowana.
Pies u weta pojawia się kontrolnie raz na miesiąc, półtora, bo kontrola podstawą zaufania 🙂
A był dzień w dzień męczony kroplówkami! Wiadomo, że dożywotnio należy uważać na te nerki, ale doprowadziliśmy psa do stanu, gdy można stabilnie i bezpiecznie funkcjonować.
Z miłości i strachu przed utratą zwierzaka czasem podejmujecie bardzo pochopne decyzje.
A wiecie, co było w tej historii “najgorsze”?
W ankiecie, którą milusio i pieszczotliwie nazywam czasem zeznaniem, w pytaniach o przyjmowane suplementy oraz leki, wszystko to, co trafia do miski poza jedzeniem nasza opiekunka nawet nie zająknęła się o podawanych dodatkowo preparatach.
Dlaczego?
Bo w jej rozumieniu dodawanie psu tych rzeczy to było jak podstawowa pielęgnacja, jak dbanie o komfort i coś zupełnie nie pozostające w związku z istniejącą chorobą psa.
Czy preparaty multiwitaminowe dla psa "coś dają"?
Poczucie spełnionego obowiązku.
Poczucie. Nie jego spełnienie. Tak dla jasności przekazu.
Większość badań nad multiwitaminami nie wskazuje na żaden korzystny ich wpływ na stan zdrowia.
Ciężko jednak brać te badania, jak i same multiwitaminy jakoś mega poważnie, bo rozrzut pomiędzy składami multiwitamin dostępnych na rynku jest absolutnie niekontrolowany a przecież żaden producent nie prowadzi i nie zleca badań nad swoim produktem i jego działaniem, bo w końcu mówimy o suplu a nie o leku. I nie, nie mówię tu o badaniu laboratoryjnym potwierdzającym skład a badaniu potwierdzającym pozytywny wpływ.
Ważne do zapamiętania jest jednak to, że fakt, że dana witamina w pojedynkę “coś daje” nie oznacza, że da coś Tobie lub psu, szczególnie podana w formie multiwitaminy. I że dawka zawarta w multiwitaminie jest tą dawką, która w badaniach okazywała się korzystna.
Czy potrzebne jest podsumowanie?
Preparaty multiwitaminowe czy dla ludzi czy dla psów nie stanowią rozwiązania realnego problemu.
Jeśli Waszym problemem jest zła dieta, to zła dieta z tabletką nadal jest złą dietą.
Jeśli Waszym problemem jest nadmiar lub niedobór, potrzebujecie suplementacji, ale celowanej.
Jeśli w sugerowanym rozwiązaniu dietetycznym pojawia się 6 różnych preparatów, mam przekonanie graniczące z pewnością, że nie istnieje preparat multiwitaminowy, który w jednej kapsułce da wam to wszystko we właściwych ilościach i jeszcze nie namiesza w bilansie pozostałych składników.
1. Macpherson H., Pipingas A, Pase MP. Multivitamin-multimineral supplementation and mortality: a meta-analysis of randomized controlled trials.
2. Nutritional Supplements for Veterinary practice – Shawn Messonnier,DVM (dobra książka, taki ogólny przewodnik po “działających” dawkach)
3. Vitamins in Animal and Human Nutrition, 2nd Edition – Lee Russell McDowell