O sklepowych markach własnych zrobiło się głośno, gdy w Polsce, jak grzyby po deszczu, zaczęły wyrastać kolejne duże sklepy handlowe.
Były sieci, które postawiły na maksymalne obniżenie ceny produktu. Pamiętam jogurty w opakowaniach z tak cienkiego tworzywa, że pękały pod dotykiem. Pamiętam też butelki wody mineralnej tak wiotkie, że łamały się w pół przy próbie picia “z gwinta”.
Od tamtego czasu sklepowe marki własne zmieniły swoją twarz. Dziś można w ich ramach zakupić zarówno rozwiązania ekonomiczne, ale też produkty klasy premium. Wybieramy dla Was to, co najlepsze a nasza nazwa na produkcie jest gwarancją jakości. Firmuję to swoją nazwą, więc to jest dobre.
I przecież większość konsumentów rozumie doskonale ten mechanizm. Mało to, w przypadku wielu produktów jesteśmy w stanie rozszyfrować produkt, który pod marką własną się schował i świadomie możemy dokonać wyboru: czy zaoszczędzimy lub po prostu wesprzemy firmę, którą cenimy kupując produkt “zrobiony dla” czy sięgniemy po ten “oryginalny”.
Karma dla psa pod własną nazwą? Czemu nie!
Skoro więc produkty sygnowane marką własną tak silnie wrosły w naszą codzienność, nie widzę absolutnie nic zdrożnego w tym, by ten sam model biznesowy, oparty o zaufanie do sprzedawcy funkcjonował również na rynku karm.
“Ja, Roman z Kaczyc, uważam że taki skład karmy jest najlepszy. Przedstawiam Wam karmę “Kulki Romana”! Wybrałem ją dla Was, bo tysiąc powodów”.
I wszyscy, którzy Romkowi zaufają i zgodzą się z jego opinią, bo cieszy się reputacją i szacunkiem na dzielni oraz w grupie fejsbukowej “karmię psa kulkami, bo chcę”, jak również Ci wszyscy, którzy popierają jego działalność, bo Romek dokarmia też zimą łabędzie na miejscowym stawie a zakup karmy dokłada złocisza do puszki na okruszki – wszyscy oni świadomie kupią u Romka, bo dobry to gość. Ergo: karma też jest pewnie dobra.
No i czemu finansować wielką hurtownię, kiedy można wesprzeć lokalny biznes Romka, który bez mrugnięcia córkę Ewy, tej z Moniuszki, przyjął na księgową.
Może i nie dokłada zabawki do każdego zakupu za stówkę i nie zbiera się u niego punktów, które można potem wymienić na “filet podobno z kurczaka” mejd in czajna, ale chłop doradzić umie, pod ręką jest i nigdy nie przerywa, gdy opowiadam mu o problemach gastrycznych mojego Gacusia. A w ogóle to Gacuś tak Romka lubi, że jak widzi sklep, to zawsze sika na kolumnę przy wejściu, więc no jak tu nie wejść i nie kupić.
Śmieszkuję sobie, bo za moment już wesoło nie będzie, ale ów przykładowy Roman od przykładowej karmy to serio dobry gość.
Wyjaśnia swoim klientom otwarcie, jakie kryteria brał pod uwagę wybierając producenta karmy, którą pod nazwą “Kulki Romana” można u niego nabyć.
Być może chodzi o prostą prawdę, starą jak świat, by móc kupić taniej coś, co jest dobre i sprawdzone.
Okej, powód dobry, jak każdy inny.
A być może Romek kierował się sercem i być może używane do produkcji mięso pochodzi od najszczęśliwszych na świecie krów, które Romkowi pokazały rozległe łąki, na których są wypasane oraz nowoczesne wyposażenie swoich kojców, w tym elektroniczną drapaczkę grzbietu, przez którą Roman przez tydzień nie wrócił do domu, bo spodobało mu się drapanie, więc udawał krowę.
Być może tylko ten producent wpisuje się w światopogląd Romana i być może karma jest pakowana w super eko papier, obowiązkowo z odzysku, który wręcz trzeba wyrzucić do własnego ogródka, bo producent w papierze zatopił nasionka i z każdego opakowania w ciągu kilku tygodni wyrosną stokrotki.
Ale właśnie – nasz przykładowy Roman nie owija w bawełnę.
Jak markety, jak Lidl, Biedra czy Ąszą mówi wprost: Jestem Romek z Kaczyc a to jest moja marka. Przejrzałem oferty tysiąca producentów i wybrałem dla Was coś, co w moim rozumieniu jest git a kupując to u mnie zyskujesz coś namacalnego (oszczędność) lub nienamacalnego (wspierasz wyższe cele).
Serio, sama nie karmię kulkami, ale rozumiem Romka. Daje wybór, jasno stawiając sprawę.
Jego intencje mogą do mnie jako klienta przemawiać albo nie.
Jednak nie ściemnia, nie kłamie, nie nagina rzeczywistości.
Nie przypisuje swojemu produktowi cech, których ten nie posiada.
I nie przypisuje swojej działalności wyolbrzymionego zakresu działania.
Nieuczciwe praktyki rynkowe wśród sprzedawców karmy
Większość typów działalności, które wprowadziły marki własne, ma właśnie takie uczciwe podejście, jak nasz Romek z Kaczyc. Pojadę pop kulturą, ale przecież każdy wie, że Julka Wieniawa nie wymyśliła kosmetyków, ciuchów, czy co ona tam aktualnie sprzedaje, tylko ktoś umieścił jej twarz na produkcie. I okej, kto chce i kto ją lubi, to od niej kupi. Proste.
Nawet samochody pod ciut innymi opakowaniami=maskami kryją te same silniki, mechanizmy, cokolwiek… Ale też nikt tego przed konsumentami nie ukrywa.
Mało to, co moment wybuchają mniejsze lub większe dramy i skandale, gdy konsumenci udowadniają marce własnej, celebrycie czy instainfluenserowi, że przegiął pałkę w swoich deklaracjach, wcale nie jest autorem czy projektantem, wcale nie produkuje w Polsce i nie daje zarobić “naszym” i w ogóle to kłamie, ściemnia czy używa pół prawd.
I nie ukrywam, że celebryckie dramy dotyczące polskich bluzek jednak z Bangladeszu czy zaklejanego loga na talerzu z Ćmielowa, to spływają po mnie, jak po kaczce, bo płać głupi człowieku za nieuważność a Ty celebryto tłumacz się za sprzedawanie bujdy owiniętej w marketingowe złotko.
A co jeśli Ci powiem, że podobnie jak celebryci ściemniają producenci karm?
Ten artykuł chodzi za mną od ponad 3 lat.
W ramach konsultacji często przeprowadzam analizę dotychczasowego sposobu żywienia. I gdzieś w 2017 roku w jednej z ankiet pojawił się rodzynek – na 11 wymienionych przez opiekunkę karm, po sprawdzeniu dwie miały identyczny skład. Inne nazwy, skład kropka w kropkę ten sam. Pani tego nie wychwyciła i tak powstała historyjka, którą potem w ramach akcji “czytajcie do cholewy te etykiety” wielokrotnie Opiekunom przytaczałam.
W kilka tygodni od tego zdarzenia lista karm o różnych nazwach i identycznych składach wydłużyła się do 5. Potem skokowo do 11. A gdy na liście pojawiło się 20 nazw karm z tym samym, dokładnie takim samym, identycznym składem, zaczęłam z niedowierzaniem kiwać głową.
Koło 26 nazw zaczęła mnie ogarniać irytacja, bo coraz wyraźniej stało widoczne, jak bardzo sprzedaż tej karmy w niektórych przypadkach odbiega od taktyki, do której przyzwyczaiły nas uczciwe marki własne i od przykładowego, wzorowego przedsiębiorcy: Romana z Kaczyc.
Bo, niestety, poczciwych Romków nie ma zbyt wielu a sprzedawcy karm sprzedawanych jako marki własne postępują ze swoimi Klientami, jakby mieli przed sobą stado baranów.
Zmieniasz karmę? Uważaj!
Jest prawdopodobne, że trafisz dokładnie NA TĄ SAMĄ.
Na dzień dzisiejszy mam już “namierzone” grubo ponad 35 nazw dla tej samej karmy, o tym samym, identycznym składzie, produkowanej przez tego samego producenta, w tej samej brytyjskiej fabryce.
To nie przeszkadza niektórym polskim firmom, które pod swoimi nazwami ową karmę sprzedają, używać w opisach określeń typu: unikalny skład czy oryginalna receptura.
YEAH! Taki unikalny, że grzebiąc w internecie tylko do czwartej strony w googlu, wyszukuję Wam w momencie solidną garść dowodów, że ktoś tu grubo ściemnia konsumentów, bo o unikalności tego towaru na rynku ciężko tu raczej mówić.
A poniżej zaledwie kilka przykładów pokazujących jak łatwo nadziać się w internecie na dokładnie tą samą karmę, produkowaną w tym samym zakładzie, ale sprzedawaną pod inną nazwą i w innym opakowaniu.
Unikalny skład i receptura. No jak nic.
Poniżej wrzuciłam screeny “tylko” 24 karm od różnych “producentów”, z inną nazwą a wyprodukowanych w tym samym zakładzie i o takim samym składzie. Podziwiajcie galerię!
Niestety do dziś nie otrzymałam odpowiedzi na pytanie na czym dokładnie polega unikalność tej receptury opartej o indyka a wybranej z ogólnego katalogu producenta i takiej samej, jak u całej rzeszy pozostałych polskich sprzedawców…
Czym różni się ta konkretna unikalna wersja od tych wszystkich innych, ale jednak identycznych 🙂 ?
Do sformułowania o tym, że to “my specjalnie przygotujemy wysokiej jakości karmę” przyczepiać się bardzo nie będę, bo rozumiem, że mimo wielkich słów chodzi po prostu o to, że osoba, która przyjmuje zamówienie specjalnie zleca drugiej osobie, by ta wzięła karmę z magazynu i specjalnie ją spakowała dla Gucia z Pszasnysza.
Do karmy podobno skrojonej na miarę indywidualnych potrzeb wrócimy jeszcze za moment, ale póki co wszystko wygląda na to, że skoro żywienie oparte jest o receptury wybrane z katalogu producenta i dostępne szeroko na rynku,rzekłabym POWSZECHNIE, to cała ta podkreślana indywidualizacja zamówienia sprowadza się do ewentualnej nalepki z imieniem psa u jednych a u innych do wyspecjalizowanej miarki, również z imieniem psa i ewentualnie pdfa ze zdjęciem czworonoga. No spoko.
I tak, można by było w tym miejscu po prostu napisać moją mantrę – czytajcie etykiety przed zakupem i zapoznawajcie się ze składami PRZED ZAKUPEM, ale niektórzy ze sprzedawców postanowili pójść krok dalej, tworząc strony zakupowe, na których informacje o zaproponowanym składzie szczegółowo można poznać… dopiero po podaniu danych osobowych (telefon email).
SERIO? No serio!
Sprzedawco, pokaż skład!
Sprzedawca karmy, który ukrywa przed Wami jej skład jest takim samym śliskim węgorzem, jak sprzedawca super odkurzaczy ze spotkań dla seniorów. Obaj ukrywają istotne informacje o produkcie. Informacje, które przede wszystkim powinny mieć wpływ na Waszą decyzję zakupową i są kluczowe dla określenia przydatności produktu.
I nie dotyczy to tylko marek własnych.
Już samo to śmierdzi szambem, ale nie powiem – jest sprytne.
Przeszkolony w rozmowach telefonicznych człowiek dzwoni i używając słów typu: “najlepsza dla zdrowia Twojego pieska”, “wybraliśmy po namyśle najlepszą opcję” i wielu podobnych formułek łatwo może wkręcić w zakup karmy a nawet jej SUBSKRYPCJĘ, jak seniora w odkurzacz.
Odnoszę więc wrażenie, że ludzie serio więcej uwagi i skupienia na detalach przejawiają kupując te celebryckie koszulki i podróbki zapachów, niż kupując pożywienie dla ukochanego czworonoga.
Na szczęście jest coś takiego jak UOKiK, gdzie każdy zainteresowany może złożyć skargę na sprzedawcę/producenta z uwagi na nieuczciwe praktyki rynkowe. A o nieuczciwych praktykach rynkowych mówimy wówczas, gdy postępowanie przedsiębiorców wobec konsumentów jest sprzeczne z dobrymi obyczajami i w istotny sposób zniekształca lub może zniekształcić zachowanie rynkowe przeciętnego konsumenta przed zawarciem umowy dotyczącej produktu, w trakcie jej zawierania lub po jej zawarciu. Więcej na ten temat znajdziecie tu
Sprzedawco, doradco, gdzie Twoje kompetencje?
Przetestowałam również kilku sprzedawców, którzy praktykują “indywidualne dopasowanie do potrzeb Twojego pieska” – wypełniłam te ich niby prześwietne i skonstruowane przez specjalistów formularze, które pozwolą im poznać potrzeby mojego wymyślonego dla potrzeb testu psa i bardzo indywidualnie i do jego potrzeb dobrać karmę. Zaznaczyłam alergię na wszystko (a co!), wybrałam “wsparcie wątroby” a także – tam gdzie to było możliwe – wpisałam w dodatkowych opcjach: zapalenie trzustki.
Dostałam propozycję żywienia, która w żaden sposób nie przystoi do schorzenia, które zaznaczyłam w formularzu. Na zapytanie – dlaczego ten skład według sprzedawcy/doradcy jest odpowiedni dla zaznaczonego przeze mnie schorzenia – nie otrzymałam odpowiedzi.
Odpowiedzi nie znalazłam również w katalogu brytyjskiego producenta tej karmy.
Wysłałam do niego również zapytanie, czy w ogóle produkują karmy weterynaryjne lub odpowiednie dla żywienia psów chorych i czy takie karmy zamówił ktoś z Polski – niestety, do dnia dzisiejszego nie dostałam odpowiedzi. Ale wiadomo, nie jestem ich kontrahentem, to co będą mi odpowiadać.
Co ciekawe – od sprzedawców otrzymałam w obu przypadkach informację, że zaproponowana karma wspiera moje cele, gdyż zawiera MOS i FOS, których zadaniem jest wspieranie trawienia a także omegi, które wspierają wygląd sierści i układ odpornościowy…bla bla bla plus inne prozdrowotne hasełka.
I owszem – dobre omegi we właściwych ilościach i nie utlenione mogą mieć znaczenie terapeutyczne.
Tak, MOS i FOS, w odpowiednich ilościach i w konkretnych przypadkach mogą wpływać pozytywnie na działanie układu trawiennego, aleee…
Producent karmy deklaruje jej zawartość jedynie w zakresie białka, tłuszczu, popiołu, wilgotności.
Cytując z karty produktu dostępnej w ogólnym katalogu: “Pozostałe parametry podaje się wyłącznie w celach poglądowych. Zaleca się przeprowadzenie stosownych analiz w celu ustalenia dokładnej zawartości dodatkowych składników”.
Skoro więc polskie firmy sprzedające tą karmę podkreślają znaczenie owych składników dla oznaczonych przeze mnie celów, to ilości poglądowe mnie nie interesują i powiedziałam: SPRAWDZAM.
Skierowałam do nich zapytanie o przedstawienie analiz składu stwierdzających dokładną zawartość wymienionych ilościowo na opakowaniach składników (omegi, FOS MOS, minerały i witaminy) – do dnia dzisiejszego nie otrzymałam odpowiedzi.
SZANOWNI PRODUCENCI, to publicznie też Was proszę o udostępnienie badań, których wykonanie zalecił Wam faktyczny producent sprzedawanej przez Was karmy! Najlepiej to wiecie, wykonanych przez Was badań/analiz z datą wcześniejszą niż mój artykuł, co dowiedzie, że nie ściemniacie w swoich materiałach marketingowych przypisując karmie prozdrowotne działanie.
W podobny sposób przetestowaliśmy doradców kilku polskich firm sprzedających te karmy i obsługujących konta w “sołszjal mediach”.
Tu proponowane karmy były jeszcze bardziej chybione a odpowiedzi znacznie bardziej chaotyczne. Na przestrzeni kilku dni, różne osoby pytające o tego samego wymyślonego wzorcowego psa (waga/wiek/aktywność/płeć/sterylizacja – te same) z wymyślonym schorzeniem otrzymywały propozycje odmiennych karm, bez żadnego wyjaśnienia powodu czy argumentacji.
DRAAA MAAAT
Człowieku, czy Ty w ogóle wiesz, co sprzedajesz?
Sytuacja jednak komplikuje się jeszcze bardziej, gdyż niektórzy ze sprzedawców w stajni brytyjskiego producenta walą publicznie takie gafy, że na miejscu ich polskiego opiekuna chyba bym zdrowo nimi potelepała!
Bo oto z opisu karmy możemy się dowiedzieć, że karma zawierająca w składzie mięso łososia i jelenia jest… monobiałkowa…
Można by to było uznać za pomyłkę, wziąć na klatę, okej, ktoś dał ciała. Obrócić w żart, w mema, cokolwiek!
Ale otrzymuję od czytelników bloga i znajomych screeny dokumentujące działania kolejnych sprzedawców, którzy brną przy innych karmach z katalogu GA w wyjaśnienia typu, że karma jest monobiałkowa, bo jest oparta o ryby, a że w składzie łosoś i pstrąg to nie ważne, bo oba mięsa to ryba, więc tak… karma jest monobiałkowa… oczywiście tylko zdaniem sprzedawcy, bo jest to wierutna bzdura!
Jest to również bardzo poważne wprowadzanie w błąd konsumentów.
I tak, można znowu śmiać się nie tylko ze sprzedawcy, ale również z Opiekuna psa, który usłyszał “monobiałkowa” w gabinecie weterynaryjnym i szuka po tym haśle karmy w googlach, po czym kupuje bez zrozumienia.
Jednak dla Opiekunów mam trochę współczucia, bo widzę z jakim rozkojarzeniem lub zawieszeniem się na szczątkowych informacjach trafiają do mnie ludzie po poradę. Codziennie rozmawiam z Opiekunami, którym wydaje się, że robią wszystko, by poprawić zdrowie swojego psa. I tak, jestem w stanie zrozumieć, że szukając kolejnego rozwiązania, zamiast zwiększać czujność, to ją tracą.
Ale wiecie co, Ci Opiekunowie, gdy pokaże się im, gdzie popełniali błąd, najczęściej reagują właściwie i POPRAWIAJĄ GO!
Ale sprzedawca, który mając przygotowane przez producenta materiały i dane, popełnia takie błędy i zamiast je poprawić, to brnie w idiotyzmy w “sołszjal mediach”… nie budzi współczucia, tylko pogardę.
Na screenie powyżej znajdziecie również inny błąd – pierwsza deklaracja w składzie, czyli 50% mięsa nie sumuje się do 50% w obrębie nawiasu. Sprawdziłam tą karmę w katalogu producenta, nie ma w niej 2% jelenia a 26%.
Ot drobna różnica, ale niesmak pozostał.
Bo to nie Konsument ma poprawiać producenta!
No właśnie! PRODUCENTA! Ale czy wiesz na pewno, kogo Ty widzisz przed oczyma, gdy mowa o produkcji karmy a kto może się nim nazywać?
Kim jest producent karmy?
Chcę, by jasno z tego tekstu wynikało, co podlega krytyce i że nie mam nic do brytyjskiego producenta, którego nazwa będzie się tym akapicie przewijać – producent po prostu szuka rynku zbytu dla swojego produktu.
Wyznaczył też Opiekuna rynku a ten ma osiągnąć swoje cele, wiadomo jak to działa, produkt ma schodzić.
Nie mam również nic do oferowanego przez brytyjskiego producenta produktów ani nie jestem wredną konkurencją – nie jestem nawet w grupie docelowej, nie karmię suchą karmą i jej nie sprzedaję i sprzedawać nie będę. I mimo że powyżej pojawił się na screenach konkretny skład, to nie skład jest tutaj problemem i nie zawartości karmy się przyglądamy.
Skład pojawił się tu tylko jako klarowne udokumentowanie podważanych informacji o unikalności czy oryginalności oferowanych na polskim rynku produktów.
Problemem są za to firmy, które zgłosiły się do brytyjskiego producenta, z jego oferty wybrały konkretne produkty, wprowadziły je na rynek pod własną nazwą, ale w swoim działaniu w niczym nie przypominają naszego wzorowego sprzedawcy, Romana z Kaczyc.
A firm, które sprzedają te karmy najpewniej będzie przybywać, gdyż od pewnego czasu brytyjska firma GA PET FOOD PARTNERS reklamuje się również w ogólnopolskich zoologicznych branżówkach a wyznaczony Opiekun, Pan Adrian, w bardzo prostych i zachęcających słowach przedstawił mi, a także pewnie chętnie przedstawi każdemu z Was, schemat postępowania, który pozwoli zarabiać na sprzedaży brytyjskiej karmy. O, tu namiarek na telefonek, jeśli także Ty chcesz zostać producentem unikalnej karmy premium 🙂
No i właśnie… Możesz zostać producentem, nie wychodząc z domu, nie posiadając fabryki, magazynu, nic.
Brytyjska firma GA, która w swojej rodzinnej fabryce wytwarza karmę dla psów, którą każdy z nas, również Ty, może wprowadzić na rynek pod własną nazwą, jest producentem karmy, tak? Produkują karmę dla psów, zatem są jej producentem. Logiczne.
Ale Roman z Kaczyc, Ty czy ja, po nawiązaniu współpracy z GA, jeśli wprowadzimy ich produkt na polski rynek, pod naszą nazwą (jak wymyślone wyżej Kulki Romana) i zaczniemy ją sprzedawać, z punktu widzenia polskiego prawa również stajemy się producentem tej karmy. W rozumieniu polskiego prawa, producentem jest bowiem nie tylko ten, kto produkuje/tworzy dany towar w swojej fabryce, ale również każdy, kto występuje jako jego wytwórca, firmując produkt swoim nazwiskiem, nazwą lub znakiem towarowym.
I w sumie już na tym etapie dochodzi do pierwszych niedomówień na rynku i w opisach produktów, które mogą u konsumenta tworzyć złudzenie, że oto konsument dokonując wyboru tej konkretnej karmy wspiera polski biznes i przemysł.
W końcu, zgodnie z powyższą definicją, konsument kupuje karmę polskiego producenta, więc… ma prawo jednoznacznie i przed dokonaniem zakupu wiedzieć, czy wspiera lokalną fabrykę, gdzieś za miastem, w której codziennie wujek, ciocia i kilka zaufanych osób z okolicy skubią kurczaki od rana, by już wczesnym popołudniem uruchomić ekstruder, bo buldożek Gacuś z Łomży zamówił karmę ze swoim zdjęciem na opakowaniu, czy może jednak jego pieniądz ostatecznie karmi nie mniej rodzinną, ale firmę mieszczącą się w UK.
Ukrywanie faktu, że dany produkt nie został wyprodukowany “u nas” i “przez nas” a wyprodukowany jest “przez nich” i “dla nas” nie jest w porządku.
I nie, ta informacja nie powinna trafiać do konsumenta dopiero po wnikliwej analizie etykiety, gdzie – gdzieś u dołu, drobnym maczkiem – pojawi się “made in UK” lub “wyprodukowano w Europie”… Mamy prawo wiedzieć, czy wspieramy polski przemysł, europejski, chiński, jakikolwiek i ta informacja powinna jasno wynikać z opisu produktu a nie być wynikiem prywatnie przeprowadzonego dochodzenia.
Szczególnie że niektórzy sprzedawcy w opisie swoich marek własnych posuwają się krok dalej.
Nie tylko nie informują, że karma została wyprodukowana “dla nich”, ani że jest to całkiem popularna na rynku ( bo patrz galeria wyżej) receptura wybrana z dostępnego u producenta katalogu, ale również dodają sobie wiarygodności a wręcz rozmachu, używając na stronie sformułowań “nasza fabryka” czy “w naszej fabryce”.
I w ten sposób z opisu na stronie dowiadujemy się, że nasz polski przedsiębiorca posiada fabrykę w Wielkiej Brytanii, która jest jednym z bardziej zaawansowanych zakładów… baju baju baj, ze śmiechu rozbolał mnie brzuch.
Do kogo w końcu należy ta rzeczona fabryka w Wielkiej Brytanii?
Dzięki informacjom od Was, 25.03.2021 w zestawieniu pojawił się nowy gracz 🙂 Rasowa Micha!
Witamy kolejnych miszczuff sprzedaży!
Ustalcie panowie razem z Moją Miską, kto z Was w końcu może nazywać ową fabrykę w Wielkiej Brytanii “naszą”, bo oboje traktujecie ją w opisach, jak swoją. A chciałoby się w końcu komuś rozwoju i rozmachu pogratulować 🙂
Rasowa Miska idzie krok dalej. Oni nie tylko mają “swoją” fabrykę, która przypadkowo jest również “swoją” fabryką Mojej Miski. Oni chwalą się również posiadaną flotą transportową i samochodami chłodniami. Samodzielnie wykonywanym odbiorem składników karmy od producentów i nawet… ło panie, tu już wybuchłam śmiechem – nawet oleje tłoczą samodzielnie! 😀 I to wszystko powstało ledwie w miesiąc. Normalnie szacun.
Powiedzcie mi robaczki ściemniaczki, kto z Waszego trzyoosobowego zespołu, tak pięknie opisanego na stronie, tłoczy olej przy swoim biurku? Graficzka? Kierownik e commerce czy supporter IT?
Czy może jednak przypisujecie sobie samodzielne wykonywanie elementów procesu produkcyjnego wykonywanego przez GA, bo napisanie na stronie “sprzedajemy tą samą karmę, jak 40 innych marek w Polsce” nie brzmi tak górnolotnie i nie wpisuje się tak łatwo w idealny obrazek kochania piesków kotków i robienia wszystkiego z miłości, troski i dbałości o zdrówko?
Ciekawa jestem również, czy Uniwersytet w Nottingham wie chociaż o Waszym istnieniu i również potwierdzi tą ścisłą współpracę z marką Rasowa Micha?
Macie jakiś dokument potwierdzający ową współpracę – podkreślę – między Wami, działającymi pod marką RASOWA MICHA, a uniwersytetem? Czy ponownie przypisujecie sobie coś, co wykonało GA??
Dlaczego o tym piszę
Bo czas najwyższy ukrócić zachowania, które żerują na niewiedzy konsumentów.
Jako osoby, które decydują o zakupie karmy, musicie mieć świadomość, że z karmą dla psa jest jak z tym pikokiem w lidlu. Tak jak ktoś inny ma te parówki pod inną nazwą w ofercie, tak po rynku krążą te same karmy, dosłownie te same, więc uważne czytanie składów przed zakupem staje się w tych okolicznościach jeszcze ważniejsze.
To serio żenujące, gdy w historiach dokumentujących żywienie alergika widzę te same karmy w innych opakowaniach i muszę komuś wyjaśniać, że wprawdzie, owszem, zmieniał Pan karmę, ale tak na serio to jednak nie, peszek, ostatnie kilka miesięcy tkwiliście dietetycznie w miejscu, no nic dziwnego, że nie było różnicy.
Przestały już śmieszyć screeny z fejsbukowych dyskusji między osobami, które kłócą się o to, czy lepsza dla nadwrażliwca jest karma jeleń z batatami czy dziczyzna z morwą. Przestaje bawić, bo przecież wiem, że mówią o tym samym produkcie (dziczyzna z jelenia z batatami i morwą), ale o tym nie wiedzą i w tą niewiedzę wciągają kolejne osoby.
GA PET FOOD PARTNERS nie jest oczywiście jedynym producentem, który pozwala sprzedawać swój produkt pod marką własną przez polskich przedsiębiorców. Jednak szybko rosnąca w Polsce ilość akurat ich sprzedawców (a raczej też “z definicji producentów”) oferujących te same produkty z ich katalogu, powoduje, że to Ci sprzedawcy-producenci już stosują, więc i najpewniej będą stosować coraz bardziej wyszukane taktyki, by przyciągać Konsumenta właśnie do siebie. I w wielu przypadkach już robią to w sposób co najmniej dyskusyjny a co będzie, gdy ich ilość jeszcze wzrośnie? Jaki wpływ będzie to też miało na interesy konsumenta?
Czy GA PET FOOD PARTNERS jest jeszcze w stanie zapanować nad samowolą i często niewiedzą swoich “sprzedawco-producentów” – nie mam pojęcia. Czy nie powinna ukrócić przypisywania sobie przez partnerów zasług z zakresu technologii, ochrony środowiska czy odpowiedzialności społecznej i żerowania na wypracowanej reputacji? Moim zdaniem – zdecydowanie. Że prawnie nie odpowiadają za sposób działania czy błędy w opisach – to jest oczywiste, ale czy w interesie pozostałych partnerów, którzy do posiadania marki własnej podeszli uczciwie, nie warto by było poczytać, jakie kwiatki sadzą w internetach niektórzy z nich?
Podkreślę jednak to, co pisałam na początku. Marki własne nie są złe.
Ideą marek własnych jest zbudowanie i wykorzystanie zaufania rynku.
I popatrzcie jak świetnie zrobił to John Dog! Rozhulali edukację a potem sklep. Mają pod swoją nazwą masę produktów, ale na tych, które przeszły przez moje ręce zawsze był numer, który pozwolił jasno zidentyfikować pochodzenie produktu a ludzie z John Doga nie próbują dodawać sobie autorytetu posiadaniem “swojej fabryki” ani nawet nie udają, że wymyślili koło od nowa, przypisując sobie autorstwa receptur czy technologii produkcji. Nie znalazłam po ich stronie żadnego dyskredytującego błędu, żadnego zachowania nadwyrężającego zaufanie konsumentów.
Jasno i klarownie przebiega też współpraca Reico z dolnośląskim O’canisem. Informacje o tej współpracy są jawne a to że ludzie na fejsie “dopisują” szczególne cechy produktom Reico nie wiedząc, kto je dla Reico produkuje, to już inna sprawa, która wynika właśnie z braku powszechnej wiedzy, że takie zjawisko jak “marka własna” na rynku karm również funkcjonuje.
Mam jednak nadzieję, że wraz z rosnącą świadomością istnienia tych samych produktów na rynku karm, lud zacznie dobitnie weryfikować wiedzę i informacje przekazywane na stronach i materiałach promocyjnych przez “z definicji producentów” i podobnie jak w branży odzieżowej będzie piętnowana każda nieścisłość, przekłamanie oraz błędy.
AKTUALIZACJA 01.04.2021
Jakieś głuche telefony, kilka dziwnych emaili pozwala sądzić, że cel został osiągnięty i wieść o nieuczciwych praktykach i nadużyciach się szerzy. I dobrze.
Jednak fajniejszą rzeczą jest to, że sprzedawcy pokroju Romana z Kaczyc donoszą, że GA również dowiedziało się o sprawie i moim artykule i podobno są zbulwersowani i podejmą kroki. Na ten moment traktuję to jeszcze jako branżową ploteczkę i uwierzę, gdy zobaczę, aleee… źródełko mam na tyle pewne, że wiem, że nadciągają zmiany.
AKTUALIZACJA 23.04.2021
Dobre wieści są takie, że ploteczka się potwierdziła. Oto bowiem na stronie Rasowej Miski już widać powiew zmian.
Nadal sporo tam dziwnych treści, ale zauważam te, które poprawiono i doceniam 🙂
Czekamy na zmiany u reszty.
Cieszy również zainteresowanie innych psich blogerów tym tematem.
Smuteczek jednak, że ktoś potrafi przypisać sobie moje wnioski wynikające z analizy treści materiałów GA, które to materiały udało się otrzymać mi a nie jemu. Że ktoś powtarza niemal słowo w słowo moje wnioski dotyczące doradztwa oferowanego przez “wątpliwej-edukacji sprzedawców”, ponownie nie podając źródła. Ja mam potwierdzające wszystko skreeny i emaile z kilku lat a “zapożyczacze tematu”?
Absolutnym strzałem w kolano jest z Waszej strony atak w stronę GA i żądania udostępnienia listy kontrahentów 🙂
Jest kochani różnica między rzetelnym opracowaniem a próbą bicia piany i robienia sztucznego dymu.
Tu problemem nie jest GA a nadużycia polskich sprzedawców. I to, co jasno zaznaczałam, NIE WSZYSTKICH!
Próba wydębienia LISTY wszystkich firm współpracujących podczas, gdy wątpliwe praktyki stosuje tylko garstka oraz próba kręcenia afery z samego faktu istnienia zjawiska white label świadczy o tym, że nawet mój artykuł kradniecie bez zrozumienia.
https://titanumgrey.pl/pl/p/Natural-Trail-TYLKO-DZICZYZNA-12-kg/289?fbclid=IwAR2f7tWmGsBaHXtSiASwHweJ5DaQRh6xK2RwOcwFB7yYHlnoxidbhaZfYoc
https://zooholistic.pl/pl/p/Natural-Pet-Food-Grain-Free-Indyk-z-batatami-i-zurawina-12kg-/559?gclid=CjwKCAjwoc_8BRAcEiwAzJevtb9FfTC2aU5af8t9QjBylvt0i8_2I5yUxgsTSzG7hchHQJA5zsERBBoCxI4QAvD_BwE
INDYK z BATATAMI i ŻURAWINĄ /HUGS Premium/
https://bimek.pl/pl/p/AlphaWolf-Turkey-12kg-karma-bezzbozowa-indyk-/1709?utm_source=ceneo&utm_medium=referral
https://propetsklep.pl/produkt/karma-dla-psow-z-nadwaga-indyk-z-batatami-i-zurawina-12kg/
https://allegro.pl/oferta/dora-indyk-z-batatami-i-zurawina-light-6kg-9637211738
Indyk z batatami i żurawiną dla dużych ras 6kg | karma bez zbóż dla psa
Instincto Karma – Indyk z batatami i żurawiną
http://zooartykuly.pl/plato-natural-light-indyk-z-batatami-i-zurawina-adult.html
https://krainaolzy.pl/bezzbozowa-z-gor-indyk-z-batatami-i-zurawina-duza-rasa-pies-dorosly-12kg-p-18.html
https://www.haumru.com/sklep/produkt/wszystkie-produkty/dla-psa/dorosly-pies/duza-rasa/haumru-bezzbozowa-indyk-z-batatami-i-zurawina-2-kg-duza-rasa/
https://zoochrupek.pl/produkt/hunters-choice-indyk-z-batatami-i-zurawina/
https://sklep.hellodogs.pl/produkty/linia-holistic-indyk-bataty-zurawina
https://artinus.eu/wild-forest-grain-free-premium-adult-large-50-indyk-12kg-p-2168.html
https://grandecane.pl/product/grande-pasto-grain-free-toscana-large-breed-2kg/
https://titanumgrey.pl/pl/p/Natural-Trail-TYLKO-INDYK-12-kg/290
http://www.nerro.pl/nasza-karma-2.html
https://sznupa.pl/dla_psow/karmy_suche_dla_doroslych/furora_bezzbozowa_karma_dla_psow_50_miesa_indyka_-_24kg_12kgx2.html
https://domiski.pl/pies/karmy-suche/syta-micha-light
https://sklep.pakazwierzaka.pl/pl/p/Indyk-i-slodkie-ziemniaki-2kg-12kg/53
https://www.crazyworldpets.pl/psy/9189-yummy-grain-free-dog-adult-turkey-sweet-potato-cranberry.html
https://www.maxizoo.pl/p/dog-s-love-indyk-i-batat
Nasza fabryka – Moja Miska
Nasza Karma